Browsed by
Kategoria: sancti

10.2, Św. Grzegorz Wielki, Dialogi, II, 33-34

10.2, Św. Grzegorz Wielki, Dialogi, II, 33-34

[33] 1. Grzegorz: Któż w życiu tym, Piotrze, przewyższył Apostoła Pawła? Właśnie on jednak trzykrotnie prosił Pana, by uwolnił ciało jego od ościenia, lecz nie mógł uzyskać tego, czego pragnął. Trzeba więc, żebym ci opowiedział o takim wydarzeniu w życiu Ojca Benedykta, gdy i on tego, czego chciał, nie zdołał uczynić.

2. Jego siostra, Scholastyka, wszechmogącemu Panu poświęcona już od najwcześniejszego dzieciństwa, zwykła raz na rok brata odwiedzać. Mąż Boży schodził do niej i przyjmował ją niezbyt daleko od bramy klasztoru, już na klasztornej ziemi. Pewnego razu przybyła, jak zawsze, a czcigodny jej brat zszedł do niej razem ze swoimi uczniami. Cały dzień spędzili chwaląc Boga i rozmawiając o Jego sprawach, a kiedy zmierzch zapadł, spożyli razem posiłek. Siedzieli jeszcze przy stole i robiło się coraz później, oni zaś ciągle nie mogli skończyć rozmowy o sprawach Bożych. Wówczas mniszka ta, siostra Benedykta, powiedziała do niego: „Proszę cię, nie porzucaj mnie tej nocy! Rozmawiajmy aż do rana o radościach życia wiecznego”. „Cóż ty takiego mówisz, siostro?” – odparł Benedykt. – „Nie mogę spędzić nocy poza klasztorem”.

3. A niebo było tak pogodne, że nigdzie nie było widać najmniejszej nawet chmurki. Kiedy jednak Scholastyka usłyszała odmowę brata, splótłszy palce złożyła ręce na stole i skłoniła na nie głowę modląc się do Pana wszechmogącego. Skoro głowę uniosła, zerwała się tak wielka burza z piorunami i błyskawicami, lunęła taka ulewa, że ani czcigodny Benedykt, ani towarzyszący mu bracia nie mogli jednym krokiem wyjść na dwór. Mniszka bowiem skłaniając głowę na ręce wylała potoki łez, które przemieniły pogodę w deszcz ulewny. Ulewa przyszła natychmiast po modlitwie i tak jedno z drugim się łączyło, że podnosiła głowę już wśród huku piorunów, zupełnie jakby to jej ruch właśnie ów deszcz wywołał.

4. Wówczas mąż Boży widząc, że wśród tych błyskawic i gromów, w powodzi deszczu, nie zdoła powrócić do klasztoru, zmartwiony, zaczął się skarżyć: „Niech ci wybaczy Bóg wszechmogący, siostro. Co ty zrobiłaś?” Ona zaś odrzekła: „Prosiłam cię, a nie chciałeś mnie wysłuchać. Poprosiłam Pana mego i wysłuchał mnie. Teraz więc wyjdź, jeśli zdołasz, zostaw mnie i wracaj do klasztoru”. On jednak nie mógł wyjść na dwór i choć zostać się nie godził, pozostał przecież wbrew samemu sobie. Tak doszło do tego, że całą noc czuwali wspólnie i rozmawiali o sprawach Bożych znajdując pokrzepienie we wzajemnej wymianie świętych myśli.

5. O tym to wydarzeniu myślałem mówiąc, że i Benedykt nie zawsze wszystko, co chciał, mógł uczynić. Biorąc bowiem pod uwagę jego nastawienie, musimy niewątpliwie stwierdzić, iż pragnął, aby utrzymała się jak najdłużej owa piękna pogoda, jaka towarzyszyła mu w drodze z klasztoru. Woli jego przeciwstawił się jednak cud zdziałany przez serce kobiety, której Bóg użyczył swojej wszechmocy. Nic dziwnego, że długo tęskniąc do brata była ona owej godziny silniejsza od niego, bo według słów Jana Bóg jest miłością. I jest w tym głęboka sprawiedliwość, że więcej osiągnęła ta, która więcej kochała.
Piotr: Wyznaję, że bardzo mi się podoba to, co mówisz.

[34] 1. Grzegorz: Nazajutrz święta kobieta powróciła do siebie, mąż zaś Boży poszedł do klasztoru. A oto trzy dni później, gdy znajdował się w swej celi, podniósł oczy ku niebu i zobaczył, jak dusza jego siostry opuściwszy ciało w postaci gołębicy ulatuje w głębiny niebieskie. Radując się wraz z nią tak wielką jej chwałą złożył dzięki Bogu śpiewając hymny i psalmy pochwalne, po czym oznajmił braciom o jej śmierci.

2. Posłał ich też zaraz po ciało Scholastyki, by przynieśli je do klasztoru i pochowali w grobowcu, który dla siebie samego przygotował. Podobnie więc jak duchem byli zawsze jednym w Bogu, tak i grób ciał ich nie rozłączył.

26.01, Męczeństwo świętego Polikarpa biskupa Smyrny [fragmenty]

26.01, Męczeństwo świętego Polikarpa biskupa Smyrny [fragmenty]


Męczeństwo świętego Polikarpa biskupa Smyrny [wybór]

Kościół Boży w Smyrnie do Kościoła Bożego w Filomelium i do wszystkich gmin świętego i powszechnego Kościoła, gdziekolwiek się znajdują: miłosierdzie, pokój i miłość Boga Ojca i Pana naszego Jezusa Chrystusa niechaj będą udzielone wam obficie.
Piszemy wam, bracia, o tych, co ponieśli śmierć męczeńską, i o błogosławionym Polikarpie, który przez męczeństwo swoje położył niejako pieczęć na prześladowaniu i przyczynił się do jego zakończenia. Niemal wszystkie wcześniejsze wydarzenia do tego właśnie zmierzały, by Pan mógł nam pokazać raz jeszcze męczeństwo według Ewangelii. Polikarp, podobnie jak Pan, czekał aż zostanie wydany, i my również powinniśmy go w tym naśladować, mając na oku zawsze nie tylko własny pożytek, ale i pożytek naszych bliźnich. Świadczy to bowiem o miłości prawdziwej i rzetelnej, jeśli chcemy nie tylko samych siebie zbawić, lecz także i wszystkich naszych braci.

[…]

Rozciągano ich na ostrych muszlach i zadawano najrozmaitsze inne wyszukane tortury, by – jeśli to możliwe – skłonić ich do zaparcia przez przedłużającą się mękę.

Wiele sztuczek wymyślił przeciw nim diabeł, lecz dzięki Bogu nikogo z nich nie przemógł. Wielce szlachetny Germanik umacniał ich nieśmiałość własną wytrwałością. Zasłużył też sobie na podziw w walce z dzikimi zwierzętami. A kiedy prokonsul chcąc go przekonać powiedział mu, że lituje się nad jego młodością, Germanik przyciągnął do siebie bestię i podrażnił ją, aby jak najszybciej porzucić to życie w świecie niesprawiedliwości i bezprawia. Wówczas cały tłum, zadziwiony odwagą świętego i zbożnego plemienia chrześcijan, zaczął krzyczeć: „Precz z bezbożnikami! Sprowadźcie Polikarpa!”

Jeden z nich jednak, imieniem Kwintus, Frygijczyk niedawno przybyły z Frygii, uląkł się na widok zwierząt. To on dobrowolnie zgłosił się sam [jako chrześcijanin] skłaniając do tego jeszcze kilku innych. I jego prokonsul namówił usilnymi prośbami, żeby złożył przysięgę i ofiarę. Dlatego też bracia, nie pochwalamy tych, co sami się zgłaszają, gdyż nie tak naucza Ewangelia.

[…]

A na trzy dni przed aresztowaniem miał [Polikarp] na modlitwie widzenie: zobaczył swoją poduszkę spaloną doszczętnie w ogniu. I zwróciwszy się do swoich towarzyszy powiedział im: „Mam być spalony żywcem”.

[…]

Było to w piątek, w porze wieczerzy – konni policjanci, tak samo jak zwykle uzbrojeni, wyprawili się [na Polikarpa] jak na zbójcę. Późno wieczorem wtargnąwszy wszyscy razem, znaleźli go odpoczywającego w małej izdebce na piętrze. I stamtąd mógł jeszcze przejść do innego majątku, lecz nie chciał, bo powiedział: „Niech się stanie wola Boża”. 

[…]

Wyjechał mu na spotkanie naczelnik policji, Herod, wraz ze swym ojcem Niketesem. A zaprosiwszy do swego powozu, starali się go przekonać i mówili: „Cóż to złego powiedzieć: Cezar jest Panem, złożyć ofiary, spełnić inne rzeczy z tym związane i w ten sposób ocalić sobie życie?” On z początku nic im nie odpowiedział, a gdy nalegali, rzekł: „Nie zrobię tego, co mi radzicie”. Oni zaś, widząc, że nie zdołali go przekonać, powiedzieli mu wiele rzeczy obraźliwych i tak szybko wyrzucili z powozu, że wysiadając zranił się w nogę. Nie odwróciwszy się nawet, jakby nic się nie stało, szedł naprzód żwawo, w kierunku amfiteatru, a na stadionie był taki zgiełk, że nie można było nawet usłyszeć, gdy ktoś chciał coś powiedzieć. Kiedy zaś Polikarp wchodził na amfiteatr rozległ się głos z nieba: „Odwagi Polikarpie, i bądź mężem”. Nikt nie widział tego, kto mówił, ale ci z naszych, którzy byli tam obecni, głos słyszeli.

[…]

Prokonsul kazał go stawić przed sobą i zapytał, czy to on jest Polikarpem. Gdy Polikarp potwierdził, usiłował go nakłonić do zaparcia się mówiąc: „Miej szacunek dla twego wieku” i inne rzeczy podobne, jak to zwykle w takich wypadkach mówią: „Złóż przysięgę na szczęście [bóstwo opiekuńcze] Cezara, zmień zdanie, powiedz: Precz z bezbożnikami!” Polikarp zaś skierował surowe spojrzenie na cały ów tłum bezbożnych pogan zgromadzonych w amfiteatrze a pogroziwszy im ręką, westchnął i wznosząc oczy ku niebu powiedział: „Precz z bezbożnikami!” A gdy prokonsul nalegał i mówił: „Przysięgnij, a uwolnię cię, przeklnij Chrystusa!”, odrzekł mu Polikarp: „Osiemdziesiąt sześć lat Mu służę, a nic złego mi nie uczynił. Jakże mógłbym lżyć mojego Króla, który mnie zbawił?” Gdy on nadal jeszcze nalegał powtarzając: „Złóż przysięgę na szczęście [bóstwo opiekuńcze] Cezara”, Polikarp odparł: „Jeśli wyobrażasz sobie, że złożę przysięgę, jak powiadasz na szczęście [bóstwo opiekuńcze] Cezara, jeśli udajesz, że nie wiesz, kim jestem, posłuchaj, [co oświadczam] otwarcie: Jestem chrześcijaninem. Jeśli zaś chcesz poznać naukę chrześcijańską, daj mi jeden dzień i posłuchaj mnie”. Prokonsul powiedział: „Przekonaj lud”. A Polikarp: „Z tobą jestem gotów dyskutować. Nauczono nas bowiem władzom i zwierzchnościom ustanowionym przez Boga okazywać stosowny szacunek, jeśli to nie przynosi nam szkody. Tamtych jednak nie uważam za godnych, żeby przed nimi się bronić”. Na to prokonsul: „Mam zwierzęta, im cię rzucę, jeśli nie zmienisz zdania”. Polikarp odparł: „Sprowadź je, bo niemożliwa jest dla nas taka zmiana zdania, która by prowadziła od lepszego do tego, co gorsze, dobrze zaś jest zmieniać, by przejść od złego do sprawiedliwości”. A prokonsul znowu: „Ogniem cię każę spalić, skoro gardzisz dzikimi zwierzętami, jeśli nie zmienisz zdania”. Polikarp zaś powiedział: „Grozisz mi ogniem, który płonie przez chwilę i po niedługim czasie gaśnie. Nie wiesz bowiem nic o ogniu przyszłego sądu i wiecznej kary, jaki przygotowany jest dla bezbożnych. Ale dlaczego zwlekasz? Dalej, rób co chcesz!”
[…]

„Oto nauczyciel Azji, ojciec chrześcijan, burzyciel naszych bogów. To on uczy tylu ludzi, żeby nie składali ofiar i nie kłaniali się [bogom]”. Mówiąc to wydawali okrzyki i żądali od azjarchy Filipa, żeby wypuścił lwa na Polikarpa. On jednak odparł, że nie ma prawa [tego uczynić], bo skończyły się już walki zwierząt. Wtedy wpadli na pomysł, żeby wołać jednogłośnie: „Spalić Polikarpa żywcem!” 

[…]

Związany, z rękami na plecach, był niby piękny baranek, wybrany z wielkiego stada na ofiarę, na całopalenie miłe Bogu. Podnosząc oczy ku niebu powiedział: „Panie, Boże wszechmogący, Ojcze Twego umiłowanego i błogosławionego Syna, Jezusa Chrystusa, przez którego pozwoliłeś nam się poznać, Boże aniołów i mocy, Boże wszelkiego stworzenia i całego plemienia sprawiedliwych, którzy żyją w Twojej obecności: Błogosławię Cię, że uznałeś mnie godnym tego dnia i tej godziny, kiedy to, zaliczony do Twoich męczenników, dostępuję udziału w kielichu Twego Chrystusa, abym mógł też zmartwychwstać na życie wieczne duszy i ciała w nieskazitelności Ducha Świętego. Obym razem z nimi został dziś przez Ciebie przyjęty jako ofiara tłusta i Tobie miła tak, jak ją Sam przygotowałeś, z góry objawiłeś i wypełniłeś Ty, Bóg prawdziwy i nie znający kłamstwa. Dlatego też za wszystko Cię chwalę, błogosławię, wielbię przez Arcykapłana wiecznego i niebieskiego, Jezusa Chrystusa, Twego Syna umiłowanego, przez którego Tobie z Nim razem i z Duchem Świętym chwała i teraz i na przyszłe wieki. Amen”.

Kiedy już posłał do nieba to „Amen” i zakończył modlitwę, ludzie zajmujący się stosem podpalili ogień. Rozbłysnął wielki płomień i ujrzeliśmy rzecz przedziwną, my, którym było to dane zobaczyć, i którzy zostaliśmy zachowani, aby innym rozgłaszać to, co się stało. Płomień utworzył coś na kształt sklepienia, coś jak wydęty wiatrem żagiel statku, i niby murem otoczył ciało męczennika. I był on w środku nie jak palące się ciało, lecz jak chleb wypiekany, lub złoto czy srebro próbowane w ogniu. A poczuliśmy też rozkoszny zapach jakby dymu kadzidlanego lub innych drogocennych wonności.

W końcu widząc, że ogień nie może zniszczyć jego ciała, bezbożnicy wezwali konfektora, aby przyszedł i przebił go mieczem. A gdy on to uczynił, wypłynęło takie mnóstwo krwi, że aż ogień został ugaszony i cały tłum się zdumiał, widząc, jak wielka jest różnica między niewiernymi a wybranymi. Do nich to właśnie należał godny najwyższego podziwu Polikarp, który był apostolskim nauczycielem naszych czasów, obdarzonym darem proroczym, biskupem Kościoła powszechnego w Smyrnie. Każde słowo jakie wyszło z ust jego, albo się już spełniło, albo się jeszcze spełni.

Co Wam mówię w ciemnościach, opowiadajcie w świetle,
a co usłyszycie na ucho, głoście na dachach.

25.1, „Vas electionis est mihi iste” Prolog Komentarza do Listu do Rzymian św. Tomasza z Akwinu

25.1, „Vas electionis est mihi iste” Prolog Komentarza do Listu do Rzymian św. Tomasza z Akwinu

Przejdź do tekstu oryginalnego

Naczyniem wybrania jest ów dla mnie, itd. (Dz 9,15 Vulg.; por. BT). W Piśmie Świętym ludzi porównuje się do naczynia (vasna cztery sposoby, mianowicie: według ustanowienia [1], napełnienia [2], użytku [3] i owocu [4].



[1] Po pierwsze, co do ustanowienia (constitutio). Naczynie podlega bowiem osądowi rzemieślnika. Wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi (Jr 18,4). Tak też i ukształtowanie ludzi podlega pod wyrok Boży, o którym mówi Psalm (99,3), sam nas stworzył, a nie my siebie. U Izajasza (45,9) zaś czytamy: czyż powie glina temu, co ją kształtuje: «Co robisz?». I niżej (Rz 9,20): Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, kto je ulepił: «Dlaczego mnie takim uczyniłeś?». Stąd też wynika, że według woli Boskiego Rzemieślnika naczynia zostały różnorako ustanowione. 2 Tm 2,20: w wielkim domu znajdują się przecież nie tylko naczynia złote i srebrne, lecz również drewniane i gliniane. Skoro zaś błogosławiony Paweł został nazwany wyżej „naczyniem wybrania”, to to jakim był naczyniem, widać w słowach Syr 50,10: jakby naczynie szczerozłote, ozdobione wszelkim drogocennym kamieniem. Był więc naczyniem złotym – według blasku mądrości, o której rozumie się to, co mówi Rdz 2,12: a złoto owej krainy jest najlepsze, ponieważ, jak jest w innym miejscu, Prz 3,15: cenniejsza jest od wszelkich bogactw. Również błogosławiony Piotr daje o nim świadectwo, mówiąc, 2 P,15: jak to umiłowany nasz brat Paweł według danej mu mądrości napisał do was. [Naczyniem] zaś trwałym był z mocy miłości, o której mówi ostatni rozdział Pnp: jak śmierć potężna jest miłość. Dlatego sam też powiedział w Rz 8,38n: jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, itd. nie mogą nas odłączyć od miłości Boga. Ozdobiony był natomiast wszelkim drogocennym kamieniem, to znaczy wszystkimi cnotami, o których mówi w 1 Kor 3,12: jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, i tak dalej, oraz w 2 Kor 1,12: chlubą bowiem jest dla nas świadectwo naszego sumienia, bo w prostocie serca i szczerości wobec Boga, a nie według mądrości doczesnej, lecz według łaski Bożej postępowaliśmy na świecie. Jakie zatem było to naczynie widać również z tego, co zaprezentował: nauczał bowiem największych boskich tajemnic, które należą do mądrości, co widać w 1 Kor 2,6: mądrość głosimy pośród doskonałych, nakazywał miłość w sposób najwznioślejszy (1 Kor 13), pouczył ludzi o różnorodności cnót, jak w Kol 3,12: przyobleczcie się jako wybrańcy Boży, święci i umiłowani, w bogactwa miłosierdzia, i tak dalej.

[2] Drugą z kolei cechą naczyń jest to, że mogą być napełnione płynami, 2 Krl 4,5: ci przynosili naczynia, a ona nalewała. Rozróżnia się więc naczynia podług tego, czym zostały napełnione. Są bowiem naczynia [do przechowania] wina, inne oleju, i różne różnych rodzajów. Tak też ludzie zostali napełnieni z Bożego rozporządzenia różnymi łaskami, jakby różnymi napojami, 1 Kor 12,8: jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu, i tak dalej. To zaś Naczynie, którym teraz się zajmujemy, napełnione było cennym napojem, czyli imieniem Chrystusa, o którym mówi Pnp 1,2: olejek wylany imię twoje. Dlatego powiedziane jest: aby zaniósł moje imię (Dz 9,15). Zdaje się bowiem, że całe [owo Naczynie] wypełnione było tym Imieniem, według słów Ap 3,12: napiszę na nim moje imię. Nosiło bowiem to imię w poznaniu intelektu, 1 Kor 2,2: postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Chrystusa. Miało je również w zamiłowaniu afektów, Rz 8,35: któż nas odłączy od miłości Chrystusa. Miało je wreszcie w całym swoim życiu, dlatego nauczał w Gal 2,20: teraz żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus.

[3] Po trzecie, co do użytku, rozważyć należy, że wszelkie naczynia ocenia się według jakiegoś użytku, lecz jedne według chwalebnego, inne zaś według mniej wartościowego, Rz 9,21: czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny? Tak również ludzie, według boskiego porządku, przeznaczeni są do różnego użytku, Syr 33,10n: Wszyscy ludzie są z mułu i z ziemi, tak też Adam został stworzony. Pan rozdzielił ich w pełni swej mądrości i różne wyznaczył im drogi. Jednych pobłogosławił i wywyższył, innych przeklął i poniżył. To zaś Naczynie uznane zostało do użytku szlachetnego, jest bowiem naczyniem noszącym Boże imię, powiedziano bowiem: aby nosił moje imię (Dz 9,15), ponieważ konieczne było zaniesienie tego Imienia, skoro daleko było od ludzi, Iz 30,27: oto imię Pana przychodzi z daleka. Było zaś od nas oddalone z powodu grzechu, Ps 118,155: zbawienie jest daleko od występnych; ponadto, z powodu zaciemnienia intelektu, dlatego też o niektórych mówi Hbr 11,13, że spoglądali z daleka, oraz Lb 24,17: widzę go, lecz jeszcze nie teraz, dostrzegam go, ale nie z bliska. Dlatego też, tak jak Aniołowie przynoszą nam – od Boga odległym – boskie światła, tak apostołowie przynieśli nam naukę Ewangelii. I jak w Starym Testamencie po Prawie Mojżesza czyta się Proroków, którzy naukę prawa tłumaczą ludowi, zgodnie ze słowami Malachiasza (3,22): pamiętajcie [o Prawie] mego sługi, Mojżesza, tak też w Nowym Testamencie, po Ewangelii czyta się naukę apostołów, którzy to, co usłyszeli od Pana, przekazali wiernym, według 1 Kor 11,23: ja otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem.

Nosił więc błogosławiony Paweł imię Chrystusa: po pierwsze zaś w ciele, naśladując Go życiem i męką, według ostatniego rozdziału Gal: ja zaś noszę w ciele moim stygmaty Chrystusa Jezusa. Po drugie na ustach: co widać w tym, że w swoich listach bardzo często wspomina o Chrystusie: z głębokości zaś serca mówią usta (Mt 12,34). Dlatego może on być symbolizowany przez gołębia z Rdz 8,11, który przyleciał do arki niosąc w swym dziobie gałązkę oliwną. Skoro zaś oliwa oznacza miłosierdzie, stosownym jest, aby przez gałązkę oliwną rozumieć właśnie imię Jezusa Chrystusa, które również oznacza miłosierdzie, według Mt 1,21: dasz mu imię Jezus, przyniesie On bowiem zbawienie ludowi swojemu od ich grzechów. Tę więc gałązkę, gdy zazieleniła się liśćmi, przynosił [Paweł] do arki, to jest Kościoła, tylekroć, ilekroć wyrażał jej moc i znaczenie, ukazując łaskę i miłosierdzie Chrystusa. Stąd też sam mówi w 1 Tm 1,16: dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus ukazał całą moc. Dlatego też, tak jak spośród pism Starego Testamentu najczęściej używa się w Kościele Psalmów Dawida, który zgrzeszywszy dostąpił przebaczenia, tak też spośród pism Nowego Testamentu najczęściej korzysta się z listów Pawła, który dostąpił miłosierdzia, aby przez to wzrastała nadzieja w grzesznikach; jest też inny powód dla tego, ponieważ w obu [wspomnianych] Pismach zawarta jest nauka niemal całej teologii. Po trzecie, przynosił [Paweł to Imię] nie tylko obecnym, lecz również nieobecnym i przyszłym, spełniając słowa Pisma, Iz 8,1: weź sobie wielką tabliczkę i napisz na niej na sposób ludzki.

W tej zaś służbie – noszenia imienia Bożego – ukazuje się jego doskonałość na trzy sposoby.
Po pierwsze według łaski wybrania, dlatego został nazwany naczyniem wybrania. Ef 1,4: wybrał nas w Chrystusie przed założeniem świata. Po drugie według wierności, ponieważ niczego nie szukał dla siebie, lecz tylko dla Chrystusa, 2 Kor 4,5: nie przepowiadamy bowiem siebie, lecz Chrystusa Jezusa. Dlatego mówi [Pan]: naczyniem wybrania jest dla mnie. Po trzecie według osobistej doskonałości, jak sam mówi w 1 Kor 15,10: pracowałem więcej od nich wszystkich. Dlatego znacząco powiedział [Pan]: naczyniem wybrania jest dla mnie, jakby przed innymi [Paweł był wybrany] szczególnie.

[4] Co do owocu rozważyć należy, że niektóre naczynia są jakby nieużyteczne, albo z powodu grzechu, albo z powodu błędu, jak mówi Jr 51,34: następnie wyrzucił jak puste naczynie. Jednak błogosławiony Paweł wolny był od grzechu i błędu, dlatego stał się użytecznym naczyniem wybrania, jak mówi 2 Tm 2,21: jeśliby więc ktoś oczyścił siebie samego z tego wszystkiego, mianowicie z błędów i grzechów, będzie naczyniem zaszczytnym, poświęconym, pożytecznym dla Pana. Użyteczność zaś, czyli owocność, tego Naczynia wyraża się w słowach „narodom” (coram gentibus, Dz 9,15), które nauczał, jak mówi 1 Tm 2,7: byłem nauczycielem pogan w wierze i prawdzie; oraz „królom” (jw.), którym głosił wiarę w Chrystusa, jak Agryppie, Dz 16,38, oraz Neronowi i jego książętom; dlatego Flp 1,12n mówi: moje sprawy przyniosły raczej korzyść Ewangelii, tak iż kajdany moje stały się głośne w Chrystusie w całym pretorium; Iz 49,7: królowie zobaczą cię i powstaną książęta, oraz „synom Izraela” (jw.), z którymi rozprawiał o Chrystusie, Dz 9,22: a Szaweł występował coraz odważniej, dowodząc, że Ten jest Mesjaszem, i szerzył zamieszanie wśród Żydów mieszkających w Damaszku.  

Tak więc na podstawie powyższych słów, możemy przyjąć cztery przyczyny jego dzieła, mianowicie listów Pawła, które mamy właśnie przed oczami.

Po pierwsze [przyczynę sprawczą] autora w naczyniu [ad 1].

Po drugie materię w imieniu Chrystusa, która jest wypełnieniem naczynia, skoro cała ich nauka jest nauką o Chrystusie [ad 2].

Po trzecie sposobu w funkcji niesienia; przekazał bowiem tę naukę na sposób listów, które mogły być noszone przez posłańców 2 Krn 30,6: rozeszli się więc gońcy z listami od króla [ad 3].

Po czwarte zaś wybitność dzieła w omówionej wyżej użyteczności. Napisał bowiem 14 listów, które pouczają nowy Kościół narodów (pogan); cztery do przełożonych i książąt Kościoła, to jest królów; jeden do ludu Izraela, czyli do Hebrajczyków [ad 4].

Cała ta nauka dotyczy łaski Chrystusa, która może być rozważana trojako.

[4.1] Po pierwsze według tego, że jest w samej głowie, mianowicie w Chrystusie, i tak wyłożona została w Liście do Hebrajczyków.

[4.2] Po drugie według tego, że jest w ważnych członkach Ciała Mistycznego, i tak wyłożona została w listach do przełożonych.

[4.3] Po trzecie, według tego, że jest w samym Ciele Mistycznym, to jest w Kościele, i tak wyłożona została w listach wysłanych do pogan, wśród których robi się poniższe rozróżnienie, samą bowiem łaskę Chrystusa można rozważać trojako. [4.3.1] Po pierwsze samą w sobie (secundum se) – i tak wyłożona jest w Liście do Rzymian; [4.3.2] po drugie według tego, że jest w sakramentach łaski, i tak wyłożona jest w obu Listach do Koryntian, z których pierwszy dotyczy samych sakramentów, drugi zaś godności szafarzy, oraz w Liście do Galatów, gdzie wykluczone zostały zbędne sakramenty, przeciwko tym, którzy chcieli stare sakramenty dołączyć do nowych; [4.3.3] po trzecie rozważa się łaskę Chrystusa według skutku jedności, który sprawia ona w Kościele. Zajmuje się więc apostoł najpierw jednością instytucji kościelnej w Liście do Efezjan; następnie jej utwierdzeniem i postępem w Liście do Filipian; a w końcu jej obroną, przed błądzącymi, jak w Liście do Kolosan; przeciwko prześladowaniom w jego czasach w Pierwszym do Tesaloniczan, przeciwko przyszłym zaś, a  zwłaszcza w czasie Antychrysta, w Drugim.

[4.2] Z kolei jako przełożonych w Kościołach pouczył [sprawujących władzę] duchową i doczesną. [Przełożonych] duchowych [pouczył] o celu, ustanawianiu i rządzeniu  jednością kościelną w Pierwszym do Tymoteusza, o wytrwałości przeciw prześladowaniom w Drugim, oraz o obronie przed heretykami w Liście do Tytusa. Panów zaś doczesnych pouczył w Liście do Filemona.

W ten sposób widoczna staje się zasada podziału oraz układu wszystkich listów.

Sądzi się jednak, że List do Rzymian nie jest pierwszym [spośród listów Pawłowych], wcześniej bowiem, jak się wydaje, napisał do Koryntian, według słów z ostatniego rozdziału Rz: polecam wam Febę, naszą siostrę, która posługuje Kościołowi w Kenchrach, gdzie znajduje się port Koryntian. Należy jednak stwierdzić, że List do Koryntian jest pierwszy w chronologii Pism. Natomiast List do Rzymian przedkłada się [w pierwszeństwie] już to z powodu godności Rzymian, którzy rządzili innymi narodami, a to stłumiłoby [ich] pychę, która jest początkiem wszelkiego grzechu (Syr 10,13); już to dlatego, że wymagał tego porządek nauki, aby najpierw rozważyć łaskę samą w sobie, zanim będzie się ją rozważać w sakramentach.

[…]
25.01, Nawrócenie św. Pawła, lekcja (Dz 9, 1-22)

25.01, Nawrócenie św. Pawła, lekcja (Dz 9, 1-22)

Nawrócenie św. Pawła, lekcja mszalna, Dz 9, 1-22
W one dni: Szaweł dysząc jeszcze groźbami i pragnieniem mordu przeciw uczniom Pańskim, przyszedł do najwyższego kapłana i poprosił go o listy do Damaszku do synagog, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężów i niewiasty, zwolenników tej nauki, jeśliby ich tam znalazł.
A w czasie drogi, gdy się zbliżał do Damaszku, nagle olśniła go światłość z nieba. I padłszy na ziemię, usłyszał głos, który mówił do niego: „Szawle, Szawle, czemu mnie prześladujesz?” A on rzekł: „Kto jesteś, Panie?” Ów zaś: „Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz; trudno ci przeciw ościeniowi wierzgać”. A drżący i osłupiały, rzekł: „Panie, co chcesz, abym uczynił?” Pan zaś do niego: „Wstań i wnijdź do miasta, a tam Ci powiedzą, co masz czynić”. A mężowie, którzy z nim byli w drodze, stanęli zdumieni, bo głos wprawdzie słyszeli, ale nikogo nie widzieli. Powstał tedy Szaweł z ziemi, a otworzywszy oczy nic nie widział. I ująwszy go za ręce, wprowadzili do Damaszku. I był tam trzy dni, nie widząc, a nie jadł ani pił.
A był uczeń pewien w Damaszku, imieniem Ananiasz. I rzekł Pan do niego w widzeniu: „Ananiaszu!” A on odpowiedział: „Otom ja, Panie”. A Pan rzekł do niego: „Wstań i idź na ulicę, którą zowią Prostą, a szukaj w domu Judy Tarseńczyka, zwanego Szawłem, oto bowiem się modli”. (I ujrzał Szaweł w widzeniu męża imieniem Ananiasz, jak wchodzi i nakłada nań ręce, aby wzrok odzyskał.) I odpowiedział Ananiasz: „Panie, słyszałem od wielu o tym człowieku, ile złego uczynił świętym twoim w Jerozolimie, a i tu ma władze od najwyższych kapłanów, aby uwięził wszystkich, którzy wzywają imienia Twego”. I rzekł do niego Pan: „Idź, albowiem on jest mi naczyniem wybranym, aby niósł imię imię moje przed pogan i królów, i synów Izraela. Bo ja go pouczę jak wiele winien wycierpieć dla imienia mego”.
I poszedł Ananiasz, i wszedł do domu, a włożywszy nań ręce rzekł: „Szawle, bracie, przysłał mię Pan Jezus, który ci się ukazał w drodze, którąś zdążał, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym”. I natychmiast spadły z oczy jego jakoby łuski, i odzyskał wzrok, a powstawszy przyjął Chrzest. I przyjąwszy pokarm wzmocnił się.
I przebywał kilka dni z uczniami, którzy byli w Damaszku. A natychmiast głosił w synagogach Jezusa, że jest Synem Bożym. A wszyscy, którzy słyszeli, zdumiewali się i mówili: „Czyż to nie jest ten, co w Jeruzalem prześladował wzywających tego imienia, a tutaj przybył po to, aby ich w więzach zaprowadzić do przedniejszych kapłanów?”. Szaweł jednak coraz więcej umacniał się i zawstydzał żydów mieszkających w Damaszku, dowodząc, że Ten jest Chrystusem. 
Tyś naczyniem wybranym, św. Pawle Apostole:
prawdziwie godzien jesteś chwały

17.1, Apoftegmaty św. Antoniego Opata

17.1, Apoftegmaty św. Antoniego Opata

Spytał ktoś abba Antoniego: „Czego mam przestrzegać, by podobać się Bogu?” Starzec mu odpowiedział: „Przestrzegaj tego, co ci polecam. Gdziekolwiek się udasz, pamiętaj zawsze o Bogu; przykładaj świadectwo Pisma Świętego do tego, co czynisz; jeśli w jakimś miejscu zatrzymasz się, nie opuszczaj go szybko. Przestrzegaj tych trzech poleceń, a będziesz zbawiony”.

+

Abba Pambo spytał abba Antoniego: „Co powinienem czynić?” Starzec mu odpowiedział: „Nie polegaj na swojej sprawiedliwości, nie żałuj tego, co minęło, poskramiaj swój język i brzuch”.

+

Zapytał brat starca: „Co mam robić, ojcze, gdyż nie jestem w stanie czynić nic, co jest właściwe mnichowi. Stałem się opieszałym. Jedynie jem, piję, śpię, a nadto mam złe myśli i jestem wzburzony. Zmieniam zajęcia, a i myśli moje przeskakują z tematu na temat”. Starzec mu odrzekł: „Przebywaj w swej celi i bez niepokoju czyń, co potrafisz. To, co ty przechodzisz, jest bowiem czymś małym wobec tak wielu i tak bardzo ciężkich doświadczeń, które przechodził abba Antoni na pustyni. Wierzę, że dzięki Bogu, ten kto dla jego imienia przebywa w celi i słucha swego sumienia, również znajdzie się tam, gdzie jest święty Antoni”.

 

Święty abba Antoni, żyjąc na pustyni, popadł w zniechęcenie i poczęły go nękać natrętne myśli. Modlił się do Boga: „Panie, chcę się zbawić, lecz myśli moje nie pozwalają mi. Cóż mam robić w tym utrapieniu, jak się zbawić?” Wstawszy po chwili, wyszedł na zewnątrz i zobaczył kogoś, jak gdyby siebie samego, siedzącego przy pracy. Wstał ów od pracy i modlił się. Potem znów usiadł i wyplatał linę z gałęzi palmowych i znowu wstał, by się modlić. Był to anioł Pański posłany, by go pouczyć i umocnić. Usłyszał też głos anioła mówiącego: „Tak postępuj, a będziesz zbawiony”. On usłyszawszy to rozradował się i nabrał nadziei. Postępując w ten sposób osiągnął zbawienie, do którego dążył.

+

Abba Antoni powiedział także: „Bóg nie dopuszcza, by walki nękały to pokolenie, gdyż wie, że ludzie są słabi i nie zdołają ich wytrzymać”.

+

Abba Marek rzekł do abba Antoniego: „Dlaczego unikasz nas?” Starzec odpowiedział: „Bóg wie, że was miłuję. Nie mogę jednak przebywać z Bogiem i z ludźmi. Tysiące i miliony zastępów niebieskich mają tylko jedno pragnienie. Ludzie natomiast mają wiele chęci. Nie mogę więc opuścić Boga, a przyjść i przebywać z ludźmi”.

+

Abba Antoni rzekł: „Ja już nie lękam się Boga, lecz kocham Go, gdyż miłość usuwa lęk”.