8.1: Oracja I Niedzieli po Objawieniu
Prosimy, Panie, towarzysz niebieską łaskawością pragnieniom błagającego ludu – aby widzieli, co należy czynić, i wzmacniali się do wypełniania tego, co zobaczyli. Przez Pana.
Vota, quaesumus, Domine, supplicantis populi caelesti pietate prosequere : ut et, quae agenda sunt, videant, et ad implenda, quae viderint, convalescant. Per Dominum.
Komentarz:
Oracja ta nie pojawia się co prawda w źródłach najstarszych – jednak jest bardzo dawna, jej istnienie jest poświadczone od VIII w. (tzw. Sakramentarz Praski), i od tego czasu spotykamy ją w szeregu sakramentarzy średniowiecznych, z których przeszła do Mszału Kurii, następnie do Mszału Rzymskiego. W XX wieku kolekta ta została w pewnym sensie zdegradowana: najpierw w 1921 Benedykt XV przypisał do Niedzieli po Objawieniu święto Świętej Rodziny z jego własnymi modlitwami; natomiast w Mszale Pawła VI oracja ta została co prawda zachowana na pierwszy tydzień Okresu Zwykłego – ale także nie odmawia się jej w niedzielę, która stała się Niedzielą Chrztu Pańskiego, posiadającą własne teksty. Obecnie zatem ta „niedzielna” oracja odmawiana jest, w obu formach rytu rzymskiego, jedynie w dni powszednie (wyjąwszy kalendarze partykularne np. niektórych opactw benedyktyńskich).
W pierwszej części oracji pada mocny akcent na potrzebę „towarzyszenia” Bożej opieki względem pragnień ludzkich. Dokładnie mówiąc – trzeba powiedzieć, że chodzi o „pragnienia błagającego ludu”. Jeśli czytać to ściśle, otrzymujemy podpowiedź, że modlitwa Kościoła prosi o opiekę nad pragnieniami już podwójnie uformowanymi: są one jakoś wspólne (gdyż chodzi o lud, a nie pojedyncze życzenia), a ponadto wyrażane z pozycji uniżenia względem Pana (są błaganiami). Możemy się domyślać, że zatem samo istnienie tych pragnień jest już skutkiem Łaski, bezpośrednim lub pośrednim. Łączy się to harmonijnie z katolickim przeświadczeniem, że Łaska nie tylko wspiera – lub: towarzyszy – lecz i uprzedza to, cokolwiek dobrego pomyślimy lub uczynimy.
Pozostaje jednak kwestia pewnych skutków – których w oracji oczekuje się po towarzyszącym wpływie ojcowskiej dobroci Boga. Mówi o nich część druga naszej modlitwy, układając je w swoistą zależność.
Chodzi więc najpierw o to, aby ci, którzy należą do błagającego ludu, „zobaczyli, co należy czynić”. Możemy zapytać: czyżby dotąd nie ujrzeli? A jeśli nie ujrzeli, to skąd wzięły się ich, już istniejące, zbożne pragnienia? Wytłumaczmy to tak, że o ile w pierwszej części chodzi o pewną ogólną dyspozycję – synowską – do „chcenia dobrze”, o tyle w części drugiej przechodzimy do ich konkretyzacji. Zresztą o ile na początku mowa jest o „błagającym ludzie”, o tyle w części drugiej modlitwa zaczyna używać liczby mnogiej, jakby podpowiadając, że ma już na uwadze poszczególnych członków tego ludu. Wchodzimy i w konkret, i w sytuacje szczegółowe życia każdego z nas – a więc i w przejście od dobrych pragnień do widzenia tego, „co należy uczynić”, tu i teraz, w moich uwarunkowaniach. Do tego niezbędne jest funkcjonowanie cnoty roztropności („woźnicy cnót), w tym wypadku także tej nadprzyrodzonej oraz daru rady.
Nie dość jednak zobaczyć. Już to jest łaską – ale potrzeba jeszcze sprawności, aby to, co jako nasze zadanie ujrzeliśmy, było w zasięgu realizacji. Od naszej strony jest to zależne od praktycznej mocy wewnętrznej. Używając słowa convalescant, modlitwa zdaje się sugerować, że do wypełnienia tego, co – dzięki Łasce – zobaczyliśmy, potrzeba nie tyle może nawet tężyzny atletów, lecz zdrowia ludzi normalnych, „dobrze się mających”. Istotnie, chodzi przecież o modlitwę całego ludu, z małymi i wielkimi – każdy ma coś do zrobienia i nawet do rzeczy małych potrzebuje zdrowia duszy.