LECTURA: Żywot świętego Ojca Benedykta (r. VII)
Św. Grzegorz Wielki – Dialogi , księga druga
Rozdział VII
1. Pewnego dnia czcigodny Benedykt był w swojej celi a mały Placyd, mnich świętego męża, poszedł przynieść wody z jeziora. Zanurzył jednak tak nieostrożnie trzymane w ręku naczynie, że wpadło ono do wody, a za nim wpadł i sam chłopiec. Wnet porwała go fala i uniosła od brzegu niemal tak daleko, jak może dolecieć strzała. Ale mąż Boży, choć zamknięty w swojej celi, od razu o tym wiedział i czym prędzej zawołał na Maura: „Bracie Maurze, biegnij! Chłopiec, posłany po wodę, wpadł do jeziora. Fala porwała go już daleko.”
2. O cudzie, nie widziany od czasów Apostoła Piotra! Maur poprosił o błogosławieństwo, otrzymał je i na rozkaz swego Ojca popędził jak najśpieszniej. Myśląc, że idzie po ziemi, biegł po wodzie aż do tego miejsca, dokąd fala uniosła chłopca, tam schwytał go za włosy i również szybko powrócił. Gdy tylko znalazł się na ziemi, oprzytomniał, spojrzał za siebie i zobaczył, że biegł po wodzie. Ponieważ zaś nigdy nie ośmieliłby się sądzić, że to stać się może, był bardzo przejęty i pełen podziwu, że właśnie się stało.
3. Poszedł zatem do Ojca i rzecz całą opowiedział. Czcigodny Benedykt starał się przypisać ów cud nie swoim zasługom, lecz jedynie posłuszeństwu ucznia. Maur natomiast utrzymywał, że to rozkaz Ojca dokonał wszystkiego; zdaje sobie bowiem dobrze sprawę, że nie może mieć żadnego udziału w tym cudzie, który uczynił nic o nim nie wiedząc. W tym przyjacielskim sporze obustronnej pokory rozjemcą stał się ocalony chłopiec. „Kiedy wyciągano mnie z jeziora”, powiedział, „widziałem nad moją głową płaszcz Opata i byłem pewien, że to właśnie on mnie z wody wyciąga”.
4. Piotr: Opowiadasz mi rzeczy wspaniałe, które mogą przynieść pożytek wielu. Co do mnie, to im więcej o cudach tego świętego męża słyszę, tym bardziej o nich słuchać pragnę.